Ach ci mężczyźni, przez lata próbowałam zrozumieć ten gatunek
bo niestety nie da się bez nich żyć, a może dlatego, że miałam tylko dwie opcje
albo trafić do więzienia za morderstwo pierwszego stopnia, albo zostać starą
panną, narzekającą na mężczyzn, a czym samym usprawiedliwiającą się samą.
Po długich mękach z samcami alfa, bo niestety takich
wybierałam, za partnerów, a na pozostałych testowałam, moje genialne teorie,
zrozumiałam, że z nimi trzeba krótko się komunikować, bo im bardziej próbowałam
być elokwentna i ubarwić moja opowieść, tym gorszy był skutek tych moich
wywodów, takie długie epitafium to mogę sobie wygłaszać na babskich wieczorach,
natomiast z facetami trzeba przejść od razu do sedna i nie będzie nieporozumień
czy niepotrzebnych kłótni.
Zazdrość w związku jest fajna, dopóki mój mężczyzna na imprezach nie zaczął szukać domniemanego konkurenta, szybko sprowadziłam go na ziemię, albo prowadził czyli nie mógł, pić co potęgowało, jego fobie albo w sobotnie wieczory siedzieliśmy jak dobre starsze małżeństwo w domku, oczywiście bez żadnych scen i kłótni. No wyobraźcie sobie, że mój luby sam domyślił się, o co chodzi i już nie ma żadnych burd. Widocznie areszt domowy jest gorszą karą niż kłótnie.
I kolejny mój wychowawczy sukces, a mianowicie, mój potulny dobry kochający misiek wśród swoich kumpli zmieniał się we władczego pana i władcę niczym Hulk. Chciał, pokazać kto rządzi. Jego panoszenie się nie trwało jednak długo. Postanowiłam unicestwić go jego własną bronią. Po pierwszym spotkaniu, gdy przyszli, jego kumple teksty przynieś, piwo kobieto nie były tymi najgorszymi. Po prostu robiłam za służącą. Moja duma ucierpiała ale stwierdziłam, że dobrze jak chce mieć idealna posłuszną kobietę w domu to spoko. Poczytałam parę książek jak dogadzać publicznie mężczyźnie. I wiecie, co tak wczułam się w role niewolnicy Izaury, że aż jego kumple zwrócili mu uwagę, i od tej pory mam spokój. Coś niesamowitego.
Kolejnej rzeczy, której się nauczyłam, przestałam się
przejmować tym, że mój pijany facet jeszcze na odchodne wlewa w siebie pół
szklanki whisky, zawsze miałam taką manię, że mu to odradzałam, aż przyszło
olśnienie, przecież to nie ja będę jutro zdychać, po drugie nie muszę, się
kłócić przy wszystkich, a dodatkowo, jest jeszcze jedna zaleta takiego kaca,
trzy miesiące alkoholu mój luby nie bierze do ust, bo pamięta, jak dwa dni
cierpiał, męki i katuszę.
Oto moja instrukcja obsługi mężczyzny, czasem warto odpuścić, żeby potem żyć długo i szczęśliwie.
Ewa Kalina
smutne są relacje toksyczne... kiedyś byłam w podobnej relacji.
OdpowiedzUsuńJako ta płeć przeciwna w tym przypadku jestem w stanie potwierdzić tutaj większość słów. My mamy po prostu odmienny punkt widzenia. Patrzymy prosto, ale bezkonfliktowo. Nie wiem kto tu ma lepiej, ale wg mnie nasze podejście jest zdecydowanie łatwiejsze.
OdpowiedzUsuńhttp://spojrz-na-to-tak.blogspot.com/ Zapraszam do siebie :)
Dokładnie, też miałam wiele zawodów z męzczyznami, ale wystarczy poczekać aby spotkać tego nietoksycznego!
OdpowiedzUsuń