Jak przeżyć wyfrunięcie z gniazda ?



Gdy przyjdzie czas i wyfruniesz z gniazda, albo zostaniesz z niego wypchnięty, różnie bywa i opuścisz rodzinny dom, choćby idąc na studia czy odziedziczając mieszkanie po św. Babuni. W pierwszym okresie tak trzech, czterech miesięcy, rodzice bardzo martwią się o nas, wydzwaniając osiem razy na dzień i wypytując o wszystko, bo stracili panowanie nad naszym życiem. Krótki wywód nad tym jak zaklinamy, naciągamy rzeczywistość, by zachować choć pozory normalności i swej zaradności.

A my jako dorośli, odpowiedzialni ludzie, tak wiem sam pewnie jeszcze w to nie wierzysz, oczywiście nie możemy zawieść ich zaufania, bo co najwyżej możemy w trybie natychmiastowym wrócić spowrotem do gniazda.
Przed odwiedzinami rodziców musisz przecież wyglądać idealnie, nie jak menel po trzech dniach picia rumu na kościach. Ja wiem że schudłaś ze trzy kilo po tych parapetówkach, a miałaś pomysł ćwiczyć z Chodakowską. Rodzicom mów że tak chciałaś, a nie to rezultat imprez i przepracowania.

Przede wszystkim musisz się wyspać, nałożyć cztery warstwy podkładu, korektora czy innej mazi, by zginęły cienie pod oczami, och ta dorosłość, wolność taka cudowna.
Przeróbmy może standardowe zeznania przed mamą, ZOMO z lampą nie miało by szans. No i zaczynamy, tak zawsze rano jesz porządne śniadanie, owsiankę, kakao i jeszcze robisz drugie śniadanie w postaci pysznej sałatki, tak jak to było u mamusi. Choć podejrzewam, że prawda jest ciut inna. Rano w popłochu szukasz ciuchów, bo jak zwykle zaspałaś, dobrze, że kupujesz sobie takie nieniecące. Znajdując w kieszeni pomiętą dychę i wiesz, że nie będziesz tego dnia głodna.

Nie… no pracę masz cudowną, ani fajną, ani płatną no niestety każdy jakoś zaczynał, a rodzice nie zawsze rozumieją, że praca po studiach to nie cud, miód i orzeszki tylko przegrzebywanie się przez sterty dokumentów, niewybredne uwagi szefa, przez którego możesz trafić do czubków, chyba, że prędzej skręcisz mu kark i urocze zołzy, które umilają Ci osiem godzin, ale nie pewnie uwielbiasz swoją pracę.
Nie w ogóle nie pijesz alkoholu, nie wliczając imprez integracyjnych, co piątek, spotkań towarzyskich w sobotę i klina w niedzielę, żeby można jakoś funkcjonować. Choć w sumie tyle lat oszczędzałaś swoje organy wewnętrzne, że na pewno twoja wątroba i trzustka to wytrzymają.

W twoim mieszkaniu z pewnością panuje perfekcyjna czystość, przecież pamiętasz czego uczyła cię mama, choć może od razu zabezpiecz sobie tyły względem nagłych odwiedzin, powiedz , że nie wiesz czy cię zastaną, albo, że przygotujesz się i będziesz miała dla nich coś extra. Tak, posprzątasz te dwie kupki ciuchów ze środka salonu, będziesz miała okazje wyrzucić butelki po wątłej jakości winie, zarobki mama jakie mamy, pudełka po pizzy i całe sterty notatek, paczek po chipsach i zupkach chińskich, domowej roboty.

A, co do finansów, oczywiście ,że świetnie sobie radzisz z budżetem, że starcza Ci na cały miesiąc. Po wypłacie pędzisz na zakupy, po mega bluzkę, naszyjnik, potem zaopatrujesz barek w zupę chmielową i jakieś sikacze. I wtedy to co zostaje dzielisz jeszcze na wejściówki na koncert, kilka drinków w barze. I wtedy to już naprawdę wiesz ile zostało Ci na życie. Przy założeniu , że rodzice opłacają mieszkanie i media. Bo inaczej grozi Ci, albo eksmisja, albo głodówka.

A, teraz najważniejsza sprawa, gdy jesteś w stałym, związku, czyli masz choć zaręczyny to spoko. A jeśli nie to pytanie jest zadawane na końcu, nie wiem żeby uśpić nasza czujność, gdy jesteś już napchana obiadem i wjeżdża ciasto i kawa. Czy się z kimś spotykasz, odpowiadasz NIE, dusząc cię kruszonką. Choć tak naprawdę, nie chcesz się wiązać, albo nie spotkałaś jeszcze nikogo sensownego, który po kilku spotkaniach nie rozpłyną by się niczym Aladyn.

Ok to taki podstawowy szablon wchodzenia w dorosłe życie, nie martw się każdy przechodził przez ten etap i wcale nie przesadzasz.


Ewa Kalina.

Zapraszam:

Share this:

7 komentarzy :

  1. Niestety jeszcze około roku i sama wyfrunę z gniazdka czego strasznie się obawiam :D

    booksureourworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać, dopiero wtedy zaczyna się prawdziwe życie. Poz

      Usuń
  2. Ja mam jeszcze trochę czasu i z jednej strony chcę, a z drugiej nie chcę opuścić gniazdka. Jestem bardzo zżyta ze swoją rodziną i może to głupio zabrzmi, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich, dajmy na to piętro niżej w dużym, nowo wybudowanym domku z ogrodem.

    http://roseaud.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, czas weryfikuje wszystko, ale kiedyś będzie trzeba odciąć pępowinę...niestety.

      Usuń
  3. ja wyrunęłam z gniazda w wieku 23 lat. I powiem Ci, ze u mnie obyło sie to bezboleśnie :)
    Wuyszalałams ie już wcześniej, mieszkajac z rodzicami nauczyłams ie organizafji czasu łącząc studia z pracą. Z oszczędzaniem też nigdy problemu nie miałam.
    Jednak pójście 'na swoje' anwet jezeli to ejst akademik', uwazma za dobrą decuyzję, bo jednak matka to taki cerber, ktory waruje przy drzwiach, kiedy o trzeciej rano wracasz do domu, lekko zawiana i suszy głowe o jakieś pierdoły ;)(mimo, ze na codzien jestes perfekcyjna niemal jak ona sama)
    Pozdrawiam,
    Normxcore

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, każdy musi niestety sam zdecydować że juz czas na niego. To taka ostra szkoła życia i nie trzeba być trzymanym pod kloszem by odczuć zmianę.

      Usuń
  4. Ja wcześnie wyfrunęłam. Obecnie czeka mnie etap że w najgorszym wypadku za 3 lata bo syn będzie pełnoletni. Liczę,że poźniej. Osobiście, ja się nie bałam lecz miałam partnera.

    OdpowiedzUsuń

 
Copyright © Ewa Freya. Designed by OddThemes