Zmotywowałam się, poszłam na siłownię, kolejne podejście tego roku, strój pozostał mi po noworocznym postanowieniu i marzeniu o idealnej figurze i pośladkach ze stali. Chodzę już miesiąc, trzy razy w tygodniu po dwie godziny. Choć nie była to do końca moja decyzja, wciągnęła mnie tam siostra zagorzała fanka sportu i zdrowego jedzenia, prawdę mówiąc, ja jednak opierałam się ćwiczeniom, licząc na swoje geny. Podczas gdy ona wylewa siódme poty, postanowiłam poprzyglądać się osobnikom i osobniczkom, którzy tak tłumnie przybywają, wytrwale budując swoją masę, rzeźbę, hartując siłę woli i wolę walki, ze zmęczeniem, wstydem, swoimi ograniczeniami.
Na pierwszy rzut oka spostrzegam wielkiego, wyrzeźbionego faceta, jest niczym figura woskowa, pewnie, że wielu jest mężczyzn równi ładnie zbudowanych, lecz ten góruje nad nimi o głowę. Kiedy bym nie weszła, on tam jest, są dwie opcje, albo on mieszka na siłowni, albo mam prześladowcę.
Nieopodal przystojniaka, stoi jego przyszłość, duży napompowany koleś z łysą glacą, która w specyficzny sposób wyrasta z tułowia, jego dumę stanowi biceps, który na pewno ma więcej w obwodzie niż mam w pasie, Hulk powrócił !!! Prawdopodobnie jest dzieckiem Czarnobyla, tak jak i ja, tylko że wlewa w siebie takie ilości suplementów i białek, że cud, że jeszcze nie wybuchł, albo się nie zaświecił.
Na przeciwnym narożniku zjawia się Świeżak, gość solidnej postury, jaki i oponki, w imię hasła najpierw masa potem rzeźba, postanawia załatwić sprawę po męsku, przez pot i łzy, choć podejrzewam, że pewnie narzeczona go namówiła. Za każdym razem, gdy jestem, na siłowni widzę, ten sam scenariusz, gościu ubrany od stóp do głów w nowe markowe ciuchy, nie wie, że pot zżera wszystko, Więc biedaczysko cóż miało począć, z impetem maltretuje każdy sprzęt na siłowni, poznaje to po kałużach potu, ale spokojnie już go pewnie więcej nie zobaczę, bo jutrzejsze zakwasy sprawią, że nie ruszy nawet małym palcem u stopy. I podejrzewam, że prędzej rozstanie się z narzeczoną niż jeszcze raz przejdzie, taką mękę.
Kobiety nie są na siłowni wbrew pozorom tak irytujące, jak wyżelowany cwaniaczek, który wchodzi na siłownie, robiąc tyle zamieszania wita się ze wszystkimi, wymienia uwagi na temat weekendowych doświadczeń, dzięki temu przybywa mu wciąż grono fanów i fanek. Aż, w końcu siada i zaczyna ględzić o swoim planie treningowym, gdy lekko się spoci robi sobie selfi i wychodzi.
Jest jeszcze na siłowni kobieta idealna, wszystko tam jest perfekt, od figury, fryzury po zestaw ćwiczeń, zwraca uwagę większości mężczyzn, ale dla niej ważne jest wykonanie narzuconego planu, nic ją nie interesuje, ku wielkiemu rozczarowaniu karków. Gdzieś niedaleko jej jest gwiazda w pełnym makijażu, idealniej fryzurze, okazałych hybrydach i odpowiednio skąpym stroju. Ma nadzieje chyba na zapłodnienie przez koksa, szukając wśród nich tego jedynego, znalazła na to świetny patent, prosi ich o pomoc w obsłudze „sprzętu”.
Tak wygląda mój pobyt na siłowni, może mi się tu spodoba…
Ewa Kalina
hihih przeuroczo to wszystko podsumowałaś, ale dla mnie obok świeżaka w wersji z oponką brakuje Pana Patyczka, specjalisty, który zanim wszedł na siłownię poznał jej wszystkiej tajniki z mens healtha, choć sam wygląda jakby pierwszy lepszy kark mógł go zjeść na śniadanie, patrzy z pogardą na osiłków podnoszących ciężary, on wybiera kardio, gdzie z zarzuconym na plecy ręczniczkiem robi sobie selfie, co by dziewczyna nie mówiła, że z domu nie wychodzi tylko przy kompie siwdzi :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń